Prezydent Zielonej Góry odpowiadał na pytania mieszkańców ws. pożaru w Przylepie
Nadzwyczajna sesja Rady Miasta Zielona Góra rozpoczęła się w piątek o godz. 15. W jej trakcie radni i mieszkańcy mieli możliwość wysłuchania informacji specjalistów, w tym przedstawicieli: Państwowej Straży Pożarnej, SANEPID-u, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, prezesa Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji, dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego UM Zielona Góra, a także władz miasta.
W godzinach wieczornych otwarto kolejną sesję Rady Miasta Zielona Góra, podczas której mieszkańcy mieli możliwość zadawania pytań prezydentowi.
Jedną z osób, która zabrała głos w trakcie sesji była pani Hanna. „Cały czas mówicie państwo, że chmura nie dosięgnęła jako tako Przylepu, że Przylep jest bezpieczny, że poszło w las i tak dalej. Nikt nie stwierdził żadnego skażenia oprócz teoretycznej +strefy zero+, której - tak naprawdę nikt z nas chyba nie wie gdzie ona się znajduje, jaki jest jej obszar. W momencie kiedy wybuchł pożar, kiedy w pośpiechu pakowałam siebie, swoje zwierzęta, dziecko i całą rodzinę przebywając 10 minut na dworze zaczęła mnie palić cała skóra, moja śluzówka nosa wysuszyła się, a w ustach czułam przeokrutny metaliczny zapach”.
„To jest Leszczynowa ulica. To nie jest nie wiadomo jak blisko, ale zarazem nie wiadomo jak daleko od miejsca wybuchu pożaru. Więc jest mi bardzo ciężko uwierzyć w to, że przebywając 10 minut na dworze moje dziecko miało problemy z oddychaniem i mówiło, że ciężko się łapie oddech, a państwo mówicie, że nic takiego się nie stało? No wybaczcie. Badania, które macie, ja ich nie podważam - mówię tylko, co było i jak to wyglądało” – dodała.
Mieszkanka Przylepu pytała także: „jak to jest możliwe, że w momencie kiedy wybucha pożar na zakładach mięsnych w Przylepie w sobotę po południu, który jest zagaszony oficjalnie w niedzielę w późnych godzinach wieczornych, a do dnia dzisiejszego cały czas dym się stamtąd unosi, w poniedziałek dzieci mają bez najmniejszego problemu pozwolenie na udział w półkolonii, tudzież i kolonii na lotnisku, czyli w miejscu które było bezpośrednio narażone na strefy opadowe? Dlaczego nikt nie wydał żadnego ostrzeżenia, że takich rzeczy mają unikać?” – mówiła.
„Każdy żyje tak, jakby się nic nie stało, a ludzie w Przylepie nie wiedzą, i nie tylko w Przylepie, bo to są jeszcze inni, którzy mieszkają w okolicach, blisko pogorzeliska. Oni nie wiedzą czy mogą dzieci wypuszczać na trawę, bo nie ma żadnej informacji. +Strefa zero+ jest dla państwa. My mieszkańcy zarówno Przylepu, jak i okolicznego sąsiedztwa z pogorzeliskiem, nie dostajemy żadnych wytycznych. Wczoraj na profilu Urzędu Miasta była oficjalna informacja, że ludzie mogą jeść warzywa i owoce +muszą tylko je umyć pod bieżącą wodą i mogą je spożywać+ - to jest kpina. Wprowadzacie ludzi w błąd i to umyślnie, zamiast powiedzieć: słuchajcie, nie wiemy, poczekajcie, wstrzymajcie się” – mówiła.
Prezydent podkreślił, że nie dziwi się obawom mieszkańców. „Takie obawy mają i mieli wszyscy mieszkańcy Zielonej Góry i nie tylko Zielonej Góry. Ja mówiłem już też o tym, że wszystkie decyzje dotyczące tego, gdzie jest bezpiecznie, a gdzie nie - są podejmowane przez specjalistów. To nie Urząd Miasta wyznacza strefy, w których można przebywać lub nie można” – powiedział.
„Jeszcze raz powtórzę, że my nie uważamy, że jest +cacy+, że się nic nie stało. Mówiłem o tym, od samego początku, stąd zlecanie różnego rodzaju badań tak, abyśmy mogli być w pełni przekonani. Mówi pani o półkolonii w Przylepie - ten temat też był rozpatrywany ponieważ tę wiedzę, że ona się rozpoczyna w poniedziałek posiadaliśmy. Stąd była pełna z naszej strony mobilizacja, aby uzyskać informacje czy można czy nie (…) Dostaliśmy informację, że mają prawo przeprowadzić zajęcia w sposób normalny” – powiedział prezydent.
Dodał, że „strefa zero” to strefa wygrodzona wokół hali. „Jak duża jest ta strefa decyduje również nie miasto - tylko straż pożarna na bazie swoich badań i swoich pomiarów, które prowadzą, bo to oni nas poprosili żebyśmy wygrodzili tę strefę, co też zostało przez nas zrealizowane” - mówił.
„Jest mi bardzo przykro jeżeli pani dzieci miały problem z oddychaniem (…) Służby medyczne były postawione w stan gotowości, był podwyższony alert dla szpitali nie tylko w Zielonej Górze, ale kilku również wokół, karetki były przygotowane” – zapewnił prezydent.
Do prezydenta zwrócili się także m.in. działkowcy. Ich przedstawiciel pytał prezydenta m.in. jak będzie wyglądała procedura z plonami działkowców. „Czy jeżeli faktycznie okaże się, że te plony będą niejadalne, będą niezdatne do spożycia, to czy miasto pomoże działkowcom w jakiś sposób tych plonów się pozbyć? Zakładam, że jeżeli one nie będą zdatne do jedzenia, to też nie będą zdatne do jakiegoś dalszego przekompostowania, użycia tego w dalszych uprawach, czyli trzeba będzie na pewno się w jakiś sposób tego z ogrodów pozbyć” – pytał.
Dodawał, czy jeżeli okaże się, że ogrody działkowe są skażone, to czy miasto zaproponuje cokolwiek działkowcom; jakiś teren zastępczy, lub też jakąś formę rekultywacji gleby. Działkowcy pytali także o badania wody, studni głębinowych.
„Z naszej strony mamy zapewnienia, że będziemy współpracować pod każdym względem jeżeli chodzi o likwidację tych skażeń i zagrożeń (…) tak, aby naszym działkowcom większa krzywda się nie stała, i żeby byli spokojni. Żeby podchodzili w pełnym zaufaniu do tego, że to, co wyprodukują na działce jest jadalne i zdrowe” – powiedział przedstawiciel działkowców.
Prezydent Kubicki odpowiadając na pytanie podkreślił, że zostały pobrane próbki gleby i różnego rodzaju plonów, które zostały przesłane do analizy.
„Jeżeli okaże się, że cokolwiek zostało skarżone - wypłacimy odszkodowania, tak jak to miało miejsce w przypadku likwidacji jednego z ogrodów działkowych już kiedyś w Zielonej Górze. Jeżeli będzie to dotyczyło plonów, jeżeli będzie również dotyczyło ziemi, to oczywiście również rozważymy i pewnie zrobimy coś takiego, że znajdziemy miejsce, gdzie wybudujemy nowy ogród, wypłacimy odszkodowanie, zaproponujemy rozwiązanie problemu. Na pewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby państwo również mogli korzystać i czuć się bezpiecznie, więc czekamy na wyniki badań” – powiedział.
„Nie zostawimy na pewno ani działkowców, ani również mieszkańców, bo część z nich ma ogródki przydomowe - i taka sama procedura będzie dotyczyła wtedy ogródków przydomowych” – zapewnił prezydent.
Mieszkańcy w trakcie sesji pytali także m.in. o konsekwencje pożaru dla zdrowia ludzi, o wyniki badań przeprowadzone przez poszczególne służby, a także m.in. o to, czy osoby pracuje w bezpośrednim sąsiedztwie hali z odpadami mogą już bezpiecznie i bez konsekwencji dla zdrowia wrócić do wykonywania swoich obowiązków.
Sesja zakończyła się w piątek po godz. 23. (PAP)
autor: Anna Jowsa
ajw/ kb/
